Już minęło prawie półtora miesiąca od wzięcia Koviczka.
Prosiak na pewno wywrócił nam życie o 180 stopni. Jest totalnym przeciwieństwem Nuczki...
Na co dzień próbuje zgrywać niewiniątko, ale coś nie bardzo mu wychodzi.
Jest szatanem z krwi i kości. Jeśli robi coś złego po upomnieniu przestanie na chwilkę i robi to dalej.
Nowe dźwięki nie są mu straszne. Raz zdarzyło mu się wystraszyć karetki, ale troszkę smaczków i "Jaki grzeczny Koviś" pozwoliło wybić go z tego i Chomiczek znów cieszył się życiem.
Świat dla niego jest bardzo ciekawy; kocha trawę, ludzi, pieski...
Od ludzi już coraz ładniej się odwołuje, od piesków troszkę gorzej ale pracujemy nad tym. Jeszcze nie miał okazji być w dużym gronie czteronożnych, ale od pojedynczego psa już coraz lepiej mu wychodzi to odwołanie.
Nuka w jego wieku bała się wszystkiego, nie podchodziła do ludzi, przed psami zwiewała. On zaś jest zadziorą, psem betonem. Na razie dużo nie robimy, wolę skupić się na dobrym socjalu. Koviczek umie zaledwie kilka rzeczy. Aport nadal kiepsko idzie, ale na wymianę zabawek coraz lepiej to wygląda.
Na dworze jak już wspominałam dużo go interesuje, więc też na długo nie potrafi się skupić, ale w końcu jest jeszcze bobasem :).
Jest takiego jakim go sobie wymarzyłam - pies twardy, z charakterem, kochający się szarpać, nie jest taką glizdą jak Nuka. Przyjdzie się przywitać i na tym kończy się jego miłość.
Chociaż w sumie on miłość okazuje w gryzieniu... :D